Nie wydawała się nikim ciekawym. Nikim, kogo chciałoby się poznać, albo wymienić więcej niż dwa słowa w sklepie przy półce z gazetami. Żyła sama - uciekała w pustkę, w samotność, w tanie filmy z kiosku. Wieczorami otwierała wino prawie bezgłośnie, wprawnie rozlewając zawartość. Zimą tęskniła za letnimi sukienkami, jesienią wtulona w koc wyjmowała z pudełka jakieś pokruszone motyle, pamiątki z niespełnionych podróży, okruchy piasku. Zamykała się wtedy w sobie na dobre. Za późno - myślała. Nie w porę. Karty rozdane. Nie będzie już żadnych nowych kroków. I tak właśnie nie w porę - usłyszała pukanie. Gdy otworzyła drzwi przed nią stał - on - krótko obcięty i gładko ogolony - mężczyzna, z smutnym błyskiem w oku jak seryjny łowca burz. W jego spojrzeniu dostrzegła pytanie i coś więcej, jakby nagłe deja-vu. Patrzyła na niego myśląc jak nie w porę przyszedł - on, ‘nowy sąsiad z góry’ - jak się szybko przedstawił, pożyczyć cukier, nóż, wszystkiego dobrego, czy kto wie
Posty
Wyświetlanie postów z wrzesień, 2020